Otaczająca mnie ze wszystkich stron cisza nieprzyjemnie dzwoniła w uszach. Od nocnych wydarzeń minęło kilka dni, a ja nadal nie do końca wiedziałam czy to zdarzyło się naprawdę czy stanowiło to jedynie wytwór mojej wyobraźni. Im więcej czasu upływało, tym bardziej przekonywałam samą siebie, że musiałam po prostu śnić na jawie, chociaż zdawałam sobie sprawę, że może być to po prostu zaklinaniem rzeczywistości.
Potrząsnęłam głową, jakby to miało pomóc mi się rozbudzić. Ostatnimi czasy nie sypiałam dobrze. Co chwilę przewracałam się na boki, a nawet najcichszy szmer potrafił mnie zbudzić. Nóż cały czas spoczywał pod poduszką, dając mi chociaż psychiczny komfort, choć po ostatnim spotkaniu już wiedziałam, że nie zda się na nic. Napastnik zapowiedział, że to jeszcze nie koniec i właśnie te słowa nie dawały mi spać.
Skończyłam układać opasłe tomy podręczników od fizyki kwantowej na półkę i, lekko kulejąc, przeszłam pomiędzy równo ustawionymi stołami czytelni. Utykanie stanowiło tymczasową pamiątkę po niedawnym złamaniu, które i tak zrosło się w niebywale szybkim tempie. Lekarz stwierdził nawet, że zbędne jest zakładanie gipsu. Jak to określił „poboli i przejdzie”. I faktycznie, chodziłam już coraz lepiej i możliwe, że już niedługo powrócę do biegania.
Biblioteka uniwersytecka o tej porze nie była specjalnie zatłoczona. Większość studentów albo siedziała w domu albo na zajęciach. Na palcach jednej ręki byłam w stanie policzyć wszystkich w pomieszczeniu. Odetchnęłam lekko, ciesząc się, że choć przez niewielką część dnia nie będę miała urwania głowy. Powiodłam wzrokiem po czytelni, ze znudzeniem obserwując jak studenci pochłonięci są czytaniem podręczników, z których większość robiła notatki. Pojawił się tylko jeden wyjątek. Był to ciemnowłosy chłopak, którego widziałam po raz pierwszy. Skończył się już jeden semestr, więc chociaż mniej więcej byłam w stanie poznać uczniów pierwszego roku, którzy korzystali z zasobów tej biblioteki, lecz mogłam przysiąc, że jego twarz jest mi zupełnie obca. Pewnie nie zwróciłabym na niego większej uwagi gdyby nie fakt, że uważnie świdrował mnie spojrzeniem. Nie spłoszyło go nawet to, że został na tym przyłapany.
Z początku starałam się to ignorować. Robiłam to, co do mnie należy z odpowiednią starannością. Odłożyłam zarezerwowane książki i upewniłam się, że przypomnienia zostały wysłane. Nieznajomy w tym czasie nie spuszczał ze mnie oka, aż w końcu jego wzrok stał się nie do wytrzymania. Poczułam narastającą irytację, która sprowokowała mnie do podejścia do chłopaka.
– Mogę w czymś ci pomóc? – zapytałam, siląc się na ton przypominający obojętność. – To dość niepokojące, że od kilkunastu minut cały czas się na mnie gapisz.
Uśmiechnął się zawadiacko, nie kryjąc się z tym, że zmierzył dokładnie całą moją sylwetkę. Uniosłam brew w oczekiwaniu na odpowiedź.
– Wybacz, - odezwał się, wywołując u mnie delikatne dreszcze. – mój tekst może zabrzmi banalnie, ale jesteś tak piękna, że po prostu nie mogłem się powstrzymać.
Inna dziewczyna zapewne zachichotałaby lub chociaż zaczerwieniła się, lecz w środowisku studentów, u których hormony buzują chyba jeszcze bardziej niż u licealistów, często słyszałam takie rzeczy i nie robiły na mnie już żadnego wrażenia. Moją jedyną reakcją było uniesienie brwi jeszcze wyżej. On, widząc że ta zagrywka nie podziałała, kontynuował:
– Jestem Derek i naprawdę bardzo mi się podobasz.
Początkowe odrzucenie nie zmieniło bijącej od niego pewności siebie i tej dziwnej aury, której nie byłam w stanie opisać. Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie, po czym jak gdyby nigdy nic wróciłam do kontynuowania swoich obowiązków. Kątem oka jednak dokładnie lustrowałam sylwetkę chłopaka. Wydawał się dość wysoki, mimo że trudno było to dokładnie ocenić, gdy siedział. Ciemne włosy ułożone miał w kontrolowanym nieładzie, nad którym zapewne o wiele więcej czasu niż to się wydaje. Od razu pomyślałam, że znam ten typ. Miał dziewczyn na pęczki, a ja akurat w tamtej chwili wpadłam mu w oko, więc chciał skorzystać z okazji, żeby zabić czas w nudnej bibliotece, podrywając mnie.
– Zawsze zamiast się przyglądać, możesz się do mnie dosiąść – powiedział, nawet się nie obracając.
Prawie podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Przez niewyspanie stałam się aż nader płochliwa. Nie spodziewałam się czegoś takiego, ale lekko speszona zajęłam miejsce naprzeciwko niego, zakładając ręce na piersi. Panowała między nami cisza. Nawzajem czekaliśmy na reakcję drugiego. Derek szybkim ruchem zmienił swoją pozycję i zaczął opierać się łokciami o stół, znacznie zmniejszając dzielący nas dystans.
– Moje imię już znasz, ale nie zdradziłaś mi swojego – rzucił tą uwagę, posyłając mi uwodzicielski uśmiech.
Ostatkami sił powstrzymywałam się przed prychnięciem. Jak na razie ta cała sytuacja mnie bawiła, ale i tak nie miałam nic lepszego do roboty. Zostały dobre dwie godziny do większego natężenia ruchu.
– Faith – odpowiedziałam po chwili. Chłopak wydał z siebie prawie bezgłośne zdziwione mruknięcie. – No co?
– To bardzo potężne imię – stwierdził z podziwem. – Pewna siebie, ufna i raczej niezależna, mam rację?
Nie odpowiedziałam. Przyglądałam mu się z lekką pogardą, ale musiałam przed sobą przyznać, że ta cała rozmowa wydawała mi się coraz ciekawsza.
– Imponujące – stwierdziłam, zbliżając się do niego, również kładąc łokcie na stół. – A co takiego mówi twoje imię, Derek?
– Cieszę się, że pytasz, Faith – uśmiechnął się triumfalnie, jakby oczekiwał, że właśnie o to zapytam. – Moje imię mówi tylko jedno. Utalentowany władca.
– Mam rozumieć, że cierpisz na nieuleczalne poczucie wyższości z tego powodu?
– Ja po prostu znam swoją wartość – odparł i rozłożywszy się na krześle, wskazał na mnie palcem. – I ty też powinnaś.
– Może cię zaskoczę, ale nie mam problemów z samooceną – odparłam zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami.
– A ja jednak myślę, że niewystarczająco siebie doceniasz. – Chłopak nie dawał za wygraną, przez co powoli zaczął działać mi na nerwy.
– I może jeszcze mi powiesz, że tylko ty będziesz w stanie odkryć całkowicie mój potencjał?
– Widzisz, Faith, – mówił, z rozbrajającym uśmiechem – znamy się kilka minut, a już przejrzałaś mnie na wylot.
Nie mogąc się dłużej powstrzymać, parsknęłam cicho. Trzeba było mu przyznać, że miał w sobie jakiś czar i potrafił z niego korzystać, ale takich jak on przewijało się aż nadto. Mimo tego zainteresował mnie.
– Tak właściwie, Derek, – zaczęłam, zmieniając temat – co studiujesz?
Uśmiechnął się w tak, jakby złapał mnie na jakiś haczyk.
– Nie mogę zdradzić ci wszystkiego tak od razu – stwierdził, wzruszając ramionami. – Stracę wtedy swoją reputację tajemniczego gościa.
Przez cały ten czas patrzył na mnie w niezwykle elektryzujący sposób i nie sposób było mi to zignorować. Starałam się od niego dystansować, ale z każdą chwilą naszej rozmowy czułam jak coraz bardziej pękam. Mimo, że to najprawdopodobniej zwykły podrywacz, byłam w stanie zagrać z nim w jego grę. Uśmiechnęłam się kokieteryjnie, opierając łokcie na stole.
– Więc kiedy uchylisz mi rąbka tajemnicy? – zapytałam, pochylając się w jego stronę, znacznie zmniejszając tym odległość między nami.
– Wszystko zależy od ciebie i twojej odwagi, Faith.
– Zdecydowanie rozbudziłeś moją ciekawość – stwierdziłam z uśmiechem i, niby przypadkiem, musnęłam dłonią jego przedramię.
W tej samej chwili oczy Dereka wypełniła czerń. Jednak nie mogło to być spowodowane poszerzeniem się źrenic. Całe jego oczy, łącznie z białkami, stały się czarne. Musiałam użyć całej swojej siły woli, aby natychmiast od niego nie odskoczyć, ale nie udało mi się powstrzymać zszokowanego wyrazu twarzy, który nie umknął jego uwadze. Natychmiast odsunął swoją rękę, ale szybko powrócił do swojej gry, jednak ja już miałam dość.
– Bardzo mi miło się z tobą rozmawia, Derek, ale muszę wrócić do pracy – powiedziałam, wstając z miejsca. Starałam się przy tym zachowywać tak, jakby nic się nie stało.
– Skoro tak mówisz – mruknął niewzruszony. – Do zobaczenia, Faith. Mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy.
Odwróciłam się na pięcie i, nie odwracając się za siebie, od razu poszłam na zaplecze, gdzie mogłam w spokoju odetchnąć. Dramatyzujesz, pomyślałam, ale gdy spojrzałam z powrotem na czytelnię, po Dereku nie było ani śladu.
#
Mieszkanie w Australii niosło ze sobą pewne plusy. Jednym z nich było to, że mimo tego, że trwała kalendarzowa zima, mogłam nadal chodzić w jeansowej kurtce i nie zapewniałam sobie przez to zapalenia płuc. Lubiłam chodzić na uczelnię pieszo, bo nie chciałam wydawać pieniędzy na dojazdy, a przy okazji unikałam dużych skupisk ludzi, których nienawidziłam, jednak przez ostatnią kontuzję, byłam zmuszona używać komunikacji miejskiej, czego serdecznie nienawidziłam. Normalnie, zawsze poruszałam się ze słuchawkami w uszach, ale od kilku dni moja paranoja mi na to nie pozwalała. Wolałam słyszeć co dzieje się dookoła. Biorąc pod uwagę te wszystkie dziwne wydarzenia, chciałam po prostu znaleźć się w domu, mimo, że nawet tam nie byłam spokojna.
– Faith, czy możesz mi wyjaśnić co to jest? – Już od progu zaatakowała mnie mama, wymachując mi czymś przed oczami. Zamrugałam kilkukrotnie, przyglądając się przedstawionemu przedmiotowi.
– O ile się nie mylę to nóż z naszej kuchni, mamuś – odpowiedziałam spokojnie, odkładając na podłogę torbę przepełnioną książkami.
– To może powiedz mi co robił pod twoją poduszką?
– Czy ja wiem – wzruszyłam ramionami. – Jak zostaję sama na noc to czuję się bezpieczniej jak mam go pod ręką.
Rysy mojej mamy zelżały po tych słowach, a wzrok stał się pełen zrozumienia. Nie mogłam zaprzeczyć, była ona cudowną kobietą. Często harowała na podwójnych zmianach, żeby zapewnić nam byt na w miarę dobrym poziomie. Wiedziałam, że od śmierci taty nie jest jej łatwo, ale za wszelką cenę starała się to przede mną ukryć. Próbowałam jej pomóc jak tylko mogłam, ale posada w bibliotece uniwersyteckiej nie przynosiła takich kokosów jak bym chciała.
– Słońce, – mówiła o wiele łagodniejszym głosem – zawsze możesz poprosić Caluma, żeby u nas nocował. Przecież wiesz, że jest tutaj mile widziany.
Jeśli chodzi o Caluma, moja mama zawsze miękła. Niezaprzeczalny był fakt, że miała do niego dużą słabość i wiedziałam, że po kryjomu odkłada pieniądze na organizację naszego wesela, mimo że dawno jej powiedziałam, że prędzej zostanę lesbijką niż zwiążę się z nim, ale ona była jakby głucha na te deklaracje. Upatrzyła sobie go na kandydata dla mnie, lecz niestety będzie musiała pogodzić się z faktem, że nie będziemy nigdy niczym więcej jak tylko najlepszymi przyjaciółmi.
– Tak, wiem – mruknęłam, zabierając od mamy nóż i kierując się w stronę kuchni. – Obiecuję, że nie będę już chowała go pod poduszką.
– Myślałam, że koszmary już ci odpuściły – brnęła dalej, mimo że najchętniej już ucięłabym ten temat.
– Nie mam ich już od dawna – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Po prostu przez to, że tylko trzy razy w tygodniu świecą się latarnie na naszej ulicy, czuję się niepewnie.
– Przykro mi. Z tego co mówiła pani Marks, rada osiedla planuje wysłać do władz jakieś pismo, ale pewnie nic to nie da.
– To i tak miłe, że ktoś się tym zainteresował. – Chciałam jak najszybciej zakończyć ten temat, więc nalewając sobie szklankę wody, krótko go skwitowałam. – Następnym razem pójdę do Cala albo on przyjdzie tutaj, słowo. Potrzebujesz może pomocy przy sprzątaniu?
Kolejny zabawny fakt o mojej mamie, mimo że pada ze zmęczenia po dyżurze w szpitalu, potrafi przespać się kilka godzin, po czym niemal natychmiast brała się za sprzątanie. Czasami myślałam, że to był jej sposób na radzenie sobie ze śmiercią mojego taty, a z biegiem czasu stał się nawykiem.
– Właściwie już skończyłam – powiedziała, rozglądając się dookoła. – Wrzuć brudne rzeczy do prania, bo widziałam, że walały się po podłodze.
– Nie ma sprawy. – Kiwnęłam głową i, wymijając mamę, skierowałam się do pokoju. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, wreszcie mogłam odetchnąć. Wiedziałam, że mama chciała dla mnie jak najlepiej i po prostu się o mnie martwiła, ale jej troska czasami mogła być przytłaczająca.
Miałam dziewiętnaście lat i powinnam już robić wszystko, aby się już usamodzielnić i znaleźć sobie coś własnego, ale póki co nie było mnie na to stać, a do tego nie wyobrażałam sobie zostawienia teraz mamy. Może byłam przewrażliwiona, bo przecież minęły już trzy lata od śmierci taty, ale cały czas wydawało mi się, że gdybym i ja ją zostawiła to nie byłaby w stanie sobie poradzić. Ja pracowałam w ciągu dnia, a ona zazwyczaj na nocki, więc i tak można było powiedzieć, że to tak jakbym mieszkała sama, bo najczęściej po prostu mijałyśmy się.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, szukając oznak jakiejś obcej obecności, ale nie zmieniło się nic, oprócz tego, że mama wymieniła pościel. Jednak cały czas nie dawała mi spokoju postać Dereka. Oczywiście, to wszystko mogło mi się przywidzieć, bo naprawdę kiepsko ostatnio sypiałam, ale dlaczego stało się to dokładnie w momencie, gdy nasze ciała się styknęły? Tliła się we mnie dziwna nadzieja, że już więcej nie pojawi się w bibliotece, bo niósł ze sobą aurę niepokoju, a jednocześnie przyciągał mnie do siebie jakąś dziwną siłą.
Z ciężkim westchnieniem opadłam na łóżko. Chciałam, żeby ten dzień się skończył albo, żeby opuścił mnie to wszechogarniające uczucie, że cały czas nie jestem w pokoju sama.
Potrząsnęłam głową, jakby to miało pomóc mi się rozbudzić. Ostatnimi czasy nie sypiałam dobrze. Co chwilę przewracałam się na boki, a nawet najcichszy szmer potrafił mnie zbudzić. Nóż cały czas spoczywał pod poduszką, dając mi chociaż psychiczny komfort, choć po ostatnim spotkaniu już wiedziałam, że nie zda się na nic. Napastnik zapowiedział, że to jeszcze nie koniec i właśnie te słowa nie dawały mi spać.
Skończyłam układać opasłe tomy podręczników od fizyki kwantowej na półkę i, lekko kulejąc, przeszłam pomiędzy równo ustawionymi stołami czytelni. Utykanie stanowiło tymczasową pamiątkę po niedawnym złamaniu, które i tak zrosło się w niebywale szybkim tempie. Lekarz stwierdził nawet, że zbędne jest zakładanie gipsu. Jak to określił „poboli i przejdzie”. I faktycznie, chodziłam już coraz lepiej i możliwe, że już niedługo powrócę do biegania.
Biblioteka uniwersytecka o tej porze nie była specjalnie zatłoczona. Większość studentów albo siedziała w domu albo na zajęciach. Na palcach jednej ręki byłam w stanie policzyć wszystkich w pomieszczeniu. Odetchnęłam lekko, ciesząc się, że choć przez niewielką część dnia nie będę miała urwania głowy. Powiodłam wzrokiem po czytelni, ze znudzeniem obserwując jak studenci pochłonięci są czytaniem podręczników, z których większość robiła notatki. Pojawił się tylko jeden wyjątek. Był to ciemnowłosy chłopak, którego widziałam po raz pierwszy. Skończył się już jeden semestr, więc chociaż mniej więcej byłam w stanie poznać uczniów pierwszego roku, którzy korzystali z zasobów tej biblioteki, lecz mogłam przysiąc, że jego twarz jest mi zupełnie obca. Pewnie nie zwróciłabym na niego większej uwagi gdyby nie fakt, że uważnie świdrował mnie spojrzeniem. Nie spłoszyło go nawet to, że został na tym przyłapany.
Z początku starałam się to ignorować. Robiłam to, co do mnie należy z odpowiednią starannością. Odłożyłam zarezerwowane książki i upewniłam się, że przypomnienia zostały wysłane. Nieznajomy w tym czasie nie spuszczał ze mnie oka, aż w końcu jego wzrok stał się nie do wytrzymania. Poczułam narastającą irytację, która sprowokowała mnie do podejścia do chłopaka.
– Mogę w czymś ci pomóc? – zapytałam, siląc się na ton przypominający obojętność. – To dość niepokojące, że od kilkunastu minut cały czas się na mnie gapisz.
Uśmiechnął się zawadiacko, nie kryjąc się z tym, że zmierzył dokładnie całą moją sylwetkę. Uniosłam brew w oczekiwaniu na odpowiedź.
– Wybacz, - odezwał się, wywołując u mnie delikatne dreszcze. – mój tekst może zabrzmi banalnie, ale jesteś tak piękna, że po prostu nie mogłem się powstrzymać.
Inna dziewczyna zapewne zachichotałaby lub chociaż zaczerwieniła się, lecz w środowisku studentów, u których hormony buzują chyba jeszcze bardziej niż u licealistów, często słyszałam takie rzeczy i nie robiły na mnie już żadnego wrażenia. Moją jedyną reakcją było uniesienie brwi jeszcze wyżej. On, widząc że ta zagrywka nie podziałała, kontynuował:
– Jestem Derek i naprawdę bardzo mi się podobasz.
Początkowe odrzucenie nie zmieniło bijącej od niego pewności siebie i tej dziwnej aury, której nie byłam w stanie opisać. Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie, po czym jak gdyby nigdy nic wróciłam do kontynuowania swoich obowiązków. Kątem oka jednak dokładnie lustrowałam sylwetkę chłopaka. Wydawał się dość wysoki, mimo że trudno było to dokładnie ocenić, gdy siedział. Ciemne włosy ułożone miał w kontrolowanym nieładzie, nad którym zapewne o wiele więcej czasu niż to się wydaje. Od razu pomyślałam, że znam ten typ. Miał dziewczyn na pęczki, a ja akurat w tamtej chwili wpadłam mu w oko, więc chciał skorzystać z okazji, żeby zabić czas w nudnej bibliotece, podrywając mnie.
– Zawsze zamiast się przyglądać, możesz się do mnie dosiąść – powiedział, nawet się nie obracając.
Prawie podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Przez niewyspanie stałam się aż nader płochliwa. Nie spodziewałam się czegoś takiego, ale lekko speszona zajęłam miejsce naprzeciwko niego, zakładając ręce na piersi. Panowała między nami cisza. Nawzajem czekaliśmy na reakcję drugiego. Derek szybkim ruchem zmienił swoją pozycję i zaczął opierać się łokciami o stół, znacznie zmniejszając dzielący nas dystans.
– Moje imię już znasz, ale nie zdradziłaś mi swojego – rzucił tą uwagę, posyłając mi uwodzicielski uśmiech.
Ostatkami sił powstrzymywałam się przed prychnięciem. Jak na razie ta cała sytuacja mnie bawiła, ale i tak nie miałam nic lepszego do roboty. Zostały dobre dwie godziny do większego natężenia ruchu.
– Faith – odpowiedziałam po chwili. Chłopak wydał z siebie prawie bezgłośne zdziwione mruknięcie. – No co?
– To bardzo potężne imię – stwierdził z podziwem. – Pewna siebie, ufna i raczej niezależna, mam rację?
Nie odpowiedziałam. Przyglądałam mu się z lekką pogardą, ale musiałam przed sobą przyznać, że ta cała rozmowa wydawała mi się coraz ciekawsza.
– Imponujące – stwierdziłam, zbliżając się do niego, również kładąc łokcie na stół. – A co takiego mówi twoje imię, Derek?
– Cieszę się, że pytasz, Faith – uśmiechnął się triumfalnie, jakby oczekiwał, że właśnie o to zapytam. – Moje imię mówi tylko jedno. Utalentowany władca.
– Mam rozumieć, że cierpisz na nieuleczalne poczucie wyższości z tego powodu?
– Ja po prostu znam swoją wartość – odparł i rozłożywszy się na krześle, wskazał na mnie palcem. – I ty też powinnaś.
– Może cię zaskoczę, ale nie mam problemów z samooceną – odparłam zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami.
– A ja jednak myślę, że niewystarczająco siebie doceniasz. – Chłopak nie dawał za wygraną, przez co powoli zaczął działać mi na nerwy.
– I może jeszcze mi powiesz, że tylko ty będziesz w stanie odkryć całkowicie mój potencjał?
– Widzisz, Faith, – mówił, z rozbrajającym uśmiechem – znamy się kilka minut, a już przejrzałaś mnie na wylot.
Nie mogąc się dłużej powstrzymać, parsknęłam cicho. Trzeba było mu przyznać, że miał w sobie jakiś czar i potrafił z niego korzystać, ale takich jak on przewijało się aż nadto. Mimo tego zainteresował mnie.
– Tak właściwie, Derek, – zaczęłam, zmieniając temat – co studiujesz?
Uśmiechnął się w tak, jakby złapał mnie na jakiś haczyk.
– Nie mogę zdradzić ci wszystkiego tak od razu – stwierdził, wzruszając ramionami. – Stracę wtedy swoją reputację tajemniczego gościa.
Przez cały ten czas patrzył na mnie w niezwykle elektryzujący sposób i nie sposób było mi to zignorować. Starałam się od niego dystansować, ale z każdą chwilą naszej rozmowy czułam jak coraz bardziej pękam. Mimo, że to najprawdopodobniej zwykły podrywacz, byłam w stanie zagrać z nim w jego grę. Uśmiechnęłam się kokieteryjnie, opierając łokcie na stole.
– Więc kiedy uchylisz mi rąbka tajemnicy? – zapytałam, pochylając się w jego stronę, znacznie zmniejszając tym odległość między nami.
– Wszystko zależy od ciebie i twojej odwagi, Faith.
– Zdecydowanie rozbudziłeś moją ciekawość – stwierdziłam z uśmiechem i, niby przypadkiem, musnęłam dłonią jego przedramię.
W tej samej chwili oczy Dereka wypełniła czerń. Jednak nie mogło to być spowodowane poszerzeniem się źrenic. Całe jego oczy, łącznie z białkami, stały się czarne. Musiałam użyć całej swojej siły woli, aby natychmiast od niego nie odskoczyć, ale nie udało mi się powstrzymać zszokowanego wyrazu twarzy, który nie umknął jego uwadze. Natychmiast odsunął swoją rękę, ale szybko powrócił do swojej gry, jednak ja już miałam dość.
– Bardzo mi miło się z tobą rozmawia, Derek, ale muszę wrócić do pracy – powiedziałam, wstając z miejsca. Starałam się przy tym zachowywać tak, jakby nic się nie stało.
– Skoro tak mówisz – mruknął niewzruszony. – Do zobaczenia, Faith. Mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy.
Odwróciłam się na pięcie i, nie odwracając się za siebie, od razu poszłam na zaplecze, gdzie mogłam w spokoju odetchnąć. Dramatyzujesz, pomyślałam, ale gdy spojrzałam z powrotem na czytelnię, po Dereku nie było ani śladu.
#
Mieszkanie w Australii niosło ze sobą pewne plusy. Jednym z nich było to, że mimo tego, że trwała kalendarzowa zima, mogłam nadal chodzić w jeansowej kurtce i nie zapewniałam sobie przez to zapalenia płuc. Lubiłam chodzić na uczelnię pieszo, bo nie chciałam wydawać pieniędzy na dojazdy, a przy okazji unikałam dużych skupisk ludzi, których nienawidziłam, jednak przez ostatnią kontuzję, byłam zmuszona używać komunikacji miejskiej, czego serdecznie nienawidziłam. Normalnie, zawsze poruszałam się ze słuchawkami w uszach, ale od kilku dni moja paranoja mi na to nie pozwalała. Wolałam słyszeć co dzieje się dookoła. Biorąc pod uwagę te wszystkie dziwne wydarzenia, chciałam po prostu znaleźć się w domu, mimo, że nawet tam nie byłam spokojna.
– Faith, czy możesz mi wyjaśnić co to jest? – Już od progu zaatakowała mnie mama, wymachując mi czymś przed oczami. Zamrugałam kilkukrotnie, przyglądając się przedstawionemu przedmiotowi.
– O ile się nie mylę to nóż z naszej kuchni, mamuś – odpowiedziałam spokojnie, odkładając na podłogę torbę przepełnioną książkami.
– To może powiedz mi co robił pod twoją poduszką?
– Czy ja wiem – wzruszyłam ramionami. – Jak zostaję sama na noc to czuję się bezpieczniej jak mam go pod ręką.
Rysy mojej mamy zelżały po tych słowach, a wzrok stał się pełen zrozumienia. Nie mogłam zaprzeczyć, była ona cudowną kobietą. Często harowała na podwójnych zmianach, żeby zapewnić nam byt na w miarę dobrym poziomie. Wiedziałam, że od śmierci taty nie jest jej łatwo, ale za wszelką cenę starała się to przede mną ukryć. Próbowałam jej pomóc jak tylko mogłam, ale posada w bibliotece uniwersyteckiej nie przynosiła takich kokosów jak bym chciała.
– Słońce, – mówiła o wiele łagodniejszym głosem – zawsze możesz poprosić Caluma, żeby u nas nocował. Przecież wiesz, że jest tutaj mile widziany.
Jeśli chodzi o Caluma, moja mama zawsze miękła. Niezaprzeczalny był fakt, że miała do niego dużą słabość i wiedziałam, że po kryjomu odkłada pieniądze na organizację naszego wesela, mimo że dawno jej powiedziałam, że prędzej zostanę lesbijką niż zwiążę się z nim, ale ona była jakby głucha na te deklaracje. Upatrzyła sobie go na kandydata dla mnie, lecz niestety będzie musiała pogodzić się z faktem, że nie będziemy nigdy niczym więcej jak tylko najlepszymi przyjaciółmi.
– Tak, wiem – mruknęłam, zabierając od mamy nóż i kierując się w stronę kuchni. – Obiecuję, że nie będę już chowała go pod poduszką.
– Myślałam, że koszmary już ci odpuściły – brnęła dalej, mimo że najchętniej już ucięłabym ten temat.
– Nie mam ich już od dawna – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Po prostu przez to, że tylko trzy razy w tygodniu świecą się latarnie na naszej ulicy, czuję się niepewnie.
– Przykro mi. Z tego co mówiła pani Marks, rada osiedla planuje wysłać do władz jakieś pismo, ale pewnie nic to nie da.
– To i tak miłe, że ktoś się tym zainteresował. – Chciałam jak najszybciej zakończyć ten temat, więc nalewając sobie szklankę wody, krótko go skwitowałam. – Następnym razem pójdę do Cala albo on przyjdzie tutaj, słowo. Potrzebujesz może pomocy przy sprzątaniu?
Kolejny zabawny fakt o mojej mamie, mimo że pada ze zmęczenia po dyżurze w szpitalu, potrafi przespać się kilka godzin, po czym niemal natychmiast brała się za sprzątanie. Czasami myślałam, że to był jej sposób na radzenie sobie ze śmiercią mojego taty, a z biegiem czasu stał się nawykiem.
– Właściwie już skończyłam – powiedziała, rozglądając się dookoła. – Wrzuć brudne rzeczy do prania, bo widziałam, że walały się po podłodze.
– Nie ma sprawy. – Kiwnęłam głową i, wymijając mamę, skierowałam się do pokoju. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, wreszcie mogłam odetchnąć. Wiedziałam, że mama chciała dla mnie jak najlepiej i po prostu się o mnie martwiła, ale jej troska czasami mogła być przytłaczająca.
Miałam dziewiętnaście lat i powinnam już robić wszystko, aby się już usamodzielnić i znaleźć sobie coś własnego, ale póki co nie było mnie na to stać, a do tego nie wyobrażałam sobie zostawienia teraz mamy. Może byłam przewrażliwiona, bo przecież minęły już trzy lata od śmierci taty, ale cały czas wydawało mi się, że gdybym i ja ją zostawiła to nie byłaby w stanie sobie poradzić. Ja pracowałam w ciągu dnia, a ona zazwyczaj na nocki, więc i tak można było powiedzieć, że to tak jakbym mieszkała sama, bo najczęściej po prostu mijałyśmy się.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, szukając oznak jakiejś obcej obecności, ale nie zmieniło się nic, oprócz tego, że mama wymieniła pościel. Jednak cały czas nie dawała mi spokoju postać Dereka. Oczywiście, to wszystko mogło mi się przywidzieć, bo naprawdę kiepsko ostatnio sypiałam, ale dlaczego stało się to dokładnie w momencie, gdy nasze ciała się styknęły? Tliła się we mnie dziwna nadzieja, że już więcej nie pojawi się w bibliotece, bo niósł ze sobą aurę niepokoju, a jednocześnie przyciągał mnie do siebie jakąś dziwną siłą.
Z ciężkim westchnieniem opadłam na łóżko. Chciałam, żeby ten dzień się skończył albo, żeby opuścił mnie to wszechogarniające uczucie, że cały czas nie jestem w pokoju sama.
Hejcia! Uf, wreszcie skończyłam Pakt Samobójców, więc całą sobą mogę poświęcić się teraz Fallout. Nawet nie wiecie jak się z tego powodu cieszę! Pierwszy rozdział jak to pierwszy rozdział, pewnie niewiele mówi i jest tylko wprowadzenie, ale hej, nie wszystko na raz! Mam nadzieję, że zostaniecie tutaj ze mną, bo jestem naprawdę podekscytowana tą historią!
Liczę na Wasze komentarze, bo one naprawdę cholernie motywują i baaaaaardzo Was proszę polecajcie to fanfiction! :)
#FalloutFF
PS. Czy chcielibyście, żeby powstało konto na twitterze ze spoilerami itp?
PS. Czy chcielibyście, żeby powstało konto na twitterze ze spoilerami itp?
Heja!!
OdpowiedzUsuńJejku, żałuję, że dopiero teraz zaczęłam czytać Pakt xD W każdym razie świetny ;)
Co do rozdziału faktycznie nie mówi za dużo. Ten Derek jakoś mnie zaciekawił. To on był u niej w nocy? Takie to wszystko intrygujące xD
KONTO NA TWITTERZE TAK TAK TAK!! :D (tylko daj znać jak już będzie... o ile będzie xD)
Czekam na nn!
Cóż, na Fallout pojawił się pierwszy rozdział, na który swoją drogą czekałam z niecierpliwieniem. Jestem na prawdę ciekawa jak poprowadzisz to opowiadanie, ponieważ nie mam żadnych koncepcji na dalszą część, ale wiele nie da się powiedzieć mając tylko rozdział i prolog, prawda? Mimo wszystko, cieszę się, że wreszcie ruszyłaś z tym fanfiction, czuję, że to będzie przełom!
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie postać Dereka, jak widać nie tylko mnie, skoro Faith też. Pierwszy rozdział, a tu już tajemnice, no nie haha.
Czekam na drugi rozdział, pozdrawiam. c;
Wspaniale się zaczyna!
OdpowiedzUsuńDerek mnie bardzo zaintrygował i ogromnie się cieszę, że gra go Dylan ♥ Jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego, już wiem, że będę oczarowana tym blogiem, ponieważ wspaniale piszesz, a fabuła jest w moim stylu *.*
Czekam na następny rozdział
Pozdrawiam ^^
Hmmmmm jak by to ująć. Genialne. Derek to imię, które uwielbiam, a sama jego postać jest intrygująca.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, rozdział jest ciekawy i czekam na więcej. Na razie niewiele mogę powiedzieć, ponieważ to pierwszy rozdział, ale, w przeciwieństwie do innych, nie polubiłam Dereka.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie:
http://29-tattoos.blogspot.com/
Fallout dobry na wszystko, a zwłaszcza na zabicie nudy podczas lekcji!
OdpowiedzUsuńPostać Dereka strasznie mnie intryguje, chociaż przyznam szczerze, że to imię kojarzy mi się tylko z Derekiem z Teen Wolf ❤
Zaczęło się naprawdę ciekawie i utrzymujesz ten tajemniczy klimat z prologu, więc oby tak dalej!
Nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się Ash, omg.
xx