9 sie 2016

Siódmy: Daddy Issues


Dzwonek do drzwi zadzwonił akurat, gdy byłam w trakcie wycierania kurzu po raz dziesiąty z tego samego miejsca. Luke, stojący w progu, nie był żadnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że w nocy zapowiedział swoją wizytę. Miłą odmianą było spodziewać się, że ktoś planuje mnie odwiedzić, co więcej, mogłam sama go wpuścić drzwiami.
Gdy wreszcie mogłam się mu przyjrzeć, zauważyłam, że był wyższy, niż wydawał mi się w nocy. Jego ubiór nie sugerował mi, że miałby być kimś więcej niż tylko zwykłym nastolatkiem, ale z drugiej strony, czego innego mogłabym się spodziewać? Derek też wyglądał normalnie, a z całą pewnością nie było w nim nic normalnego.
– Jesteś mi winny wyjaśnienia – powiedziałam, stawiając na stoliku dwa kubki z kawą.
Luke przeczesał włosy palcami, mocno się nad czymś zastanawiając.
– Nie wiem, od czego tak naprawdę zacząć. – Uśmiechnął się nerwowo, unikając mojego wzroku. Dałabym głowę, że w nocy był o wiele odważniejszy niż teraz, siedząc na kanapie.
– Najlepiej od początku – odparłam, zakładając ręce na piersi. – Kim wy w ogóle jesteście? Nikt normalnie nie biega sobie ot, tak w środku nocy z bronią w ręku.
– Jesteśmy łowcami – wyrzucił z siebie, cały czas bawiąc się palcami. – Tak naprawdę po raz pierwszy mówię to komuś bez ojca, więc jest to dla mnie dość niezręczna sytuacja.
Pokiwałam jedynie głową, nie chcąc niepotrzebnie go stresować. Rozsiadłam się wygodniej na fotelu, opierając kubek o stopy.
– Wszystkie legendy, które słyszałaś czy to o wampirach, czy wilkołakach, są prawdziwe. W mniejszym lub większym stopniu. Świat jest przepełniony wszelkiego rodzaju dziwnymi kreaturami, które często zagrażają nam. Razem z tatą próbujemy ocalić tyle ludzi, ile się da. Oczywiście, to nie oznacza, że udaje nam się to ze wszystkimi, ale robimy wszystko, co w naszej mocy.
– Skoro jest tyle potworów, to którym z nich jest Michael? – zapytałam, czując, jak ciśnienie w czaszce gwałtownie mi wzrosło do tego stopnia, że czułam intensywne napieranie na mózg.
– On jest demonem. To jeden z najgroźniejszych gatunków.
– A to dlaczego?
– Chyba tak niebezpiecznym czyni go fakt, że każdy demon kiedyś był człowiekiem, Faith.
Wpatrywałam się w niego, czując, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
– J… Jak to? – wyjąkałam.
– Demony to ludzie, którzy zaprzedali się diabłu jeszcze za życia. Za pośrednictwem demonów z rozdroża zawarli z nim pakt, że w zamian za ich duszę, zostanie spełnione ich jedno życzenie. Może być to cokolwiek. Przywrócenie kogoś do życia, bilety na koncert ulubionego zespołu, wszystko do wyboru. Jednym jedynym warunkiem jest oddanie swojej duszy do piekła. Ludzie są na tyle głupi, że za cenę kilku chwil czy lat przyjemności decydują się skazać samych siebie na wieczne potępienie.
– To czysty idiotyzm – stwierdziłam, próbując poukładać w głowie wszystkie informacje, które właśnie zostały mi przekazane.
– Mi to mówisz? – Uśmiechnął się krzywo, wydając z siebie ciche prychnięcie. – Niezależnie jakim człowiekiem było się za życia, piekło wyciąga z ciebie wszystko, co najgorsze.
– No ale musi być jakiś sposób, żeby się przed nimi bronić, prawda?
– Istnieje kilka, ale wszystkie z nich są bardzo krótkotrwałe i nie zawsze działają. Wszystko zależy od tego, z jakim demonem masz do czynienia. Michael, z tego, co wiem, jest dość nisko w hierarchii, więc jeśli zaatakuje cię następnym razem, woda święcona i sól powinny wystarczyć.
– Całe szczęście, że zawsze noszę przy sobie kilo soli i butelkę wody święconej – mruknęłam, nie mogąc się powstrzymać.
– Ale trapi mnie jedna rzecz, Faith – powiedział, zmieniając temat. – Wtedy, gdy wyszliśmy z klubu, dotknęłaś mnie, żeby sprawdzić, czy jestem jednym z nich…
– Mówiłam ci, że ich oczy robią się wtedy czarne – powiedziałam, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. – To coś dziwnego?
– Kwestia oczu to nic nowego, ale to, że dzieje się to pod wpływem twojego dotyku już nie jest normalne.
Zamrugałam kilkukrotnie, patrząc na Luke’a jak na ducha, lecz szybko spuściłam głowę, skupiając wzrok na zawartości do połowy opróżnionego już kubka.
– Czyli jestem dziwadłem – stwierdziłam cicho.
Zrobiło mi się niedobrze. Czułam się o wiele lepiej, myśląc, że jestem chociaż trochę normalna.
– Tego nie powiedziałem – zaprzeczył natychmiast. – Po prostu coś musi być na rzeczy, że potrafisz zmusić ich do pokazania prawdziwej twarzy. Nigdy nie działo się wokół ciebie nic dziwnego?
Usilnie milczałam, nie będąc w stanie podnieść wzroku na chłopaka.
– Faith, musisz być ze mną szczera – kontynuował, widząc mój opór. – Tylko wtedy będę mógł ci pomóc.
– To nie jest takie łatwe, Luke – westchnęłam, coraz mocniej zaciskając dłoń na rączce kubka. – Zrozum, to…
Zamilkłam, nabierając powietrze w płuca. Wiedziałam, że nie przyjdzie łatwo przyjąć do wiadomości coś, czemu zaprzeczało się przez tak długi czas.
– Tak, działy się dziwne rzeczy – powiedziałam wreszcie na głos. Chciało mi się płakać, ale zacisnęłam pięści jeszcze mocniej, wbijając sobie w dłoń paznokcie i niemal wylewając to, co miałam w kubku. Jednym haustem opróżniłam go i odłożyłam na stół.
– Co dokładnie? – zapytał łagodnym głosem.
– To nie było nic takiego. Tylko drobne przedmioty czasami zmieniające miejsce. Wszystko się zmieniło, w dniu śmierci taty…

Trzy lata wcześniej
Ściskając pasek torby na ramieniu, ze znużeniem przekroczyłam próg domu. Dzisiejszy dzień kompletnie mnie wykończył i byłam wdzięczna, że już mogłam się znaleźć w moim azylu. Pośpiesznie ściągnęłam buty i kurtkę, po czym udałam się do kuchni, gdzie jak zwykle powinien czekać mój tata z obiadem. Pracował jako informatyk, co pozwalało mu na wykonywanie większości swoich obowiązków bez wychodzenia z pokoju, więc gdy nie był w delegacji, zawsze pichcił coś dobrego.
Jakie było moje zdziwienie, gdy w pomieszczeniu nie zastałam nikogo. Rozejrzałam się jeszcze dokładnie, chcąc się upewnić, że tata nie zostawił mi chociaż jakiejś kartki, że musi pilnie wyjść, a ja mam zamówić sobie pizzę. Jednak nic takiego nie znalazłam.
Nie wiem, czy to zmęczenie tak na mnie działało, ale odrzuciłam wszelkie obawy i wzięłam z lodówki kilka marchewek i jakby nigdy nic poczłapałam w stronę swojego pokoju.
Po drodze wyciągnęłam z kieszeni spodni komórkę i leniwie przeszukiwałam listę kontaktów. Gdy wreszcie znalazłam nazwę „Tata”, nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po pierwszym sygnale do moich uszu zaczęła docierać dobrze znana mi melodia.
Zmarszczyłam brwi i skierowałam się w stronę, z której dochodził dzwonek telefonu mojego ojca. On nigdzie nie ruszał się bez niego. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi gabinetu, które, jak zawsze, były delikatnie uchylone.
– Tato? – Zapukałam kilkukrotnie, po czym pchnęłam je do przodu.
Z pozoru wszystko było w nienaruszonym stanie. Papiery walały się na wielkim, drewnianym biurku, a komputer nadal był włączony. Wstępne oględziny pomieszczenia nie wzbudziły we mnie żadnych podejrzeń. Było tak do momentu, gdy moje spojrzenie powędrowało na podłogę. Głośno wciągnęłam powietrze, a trzymane przeze mnie marchewki z hukiem spadły na posadzkę. Rzuciłam się biegiem w tamtą stronę.
– Tato! – wrzasnęłam, czując, jak w kącikach oczu gromadzą mi się łzy.
Leżał tam nieprzytomny, bez życia. Szybko otrząsnęłam się z pierwszego szoku i starałam się przypomnieć wszystkie zasady pierwszej pomocy, jakich uczyli nas w szkole. Panika we mnie wzrosła, gdy nie wyczułam oddechu. W amoku wybrałam numer alarmowy i chyba podałam im wszystkie potrzebne informacje.
Starałam się go reanimować, płakałam, szlochałam, błagałam, żeby się obudził, ale nie otrzymałam żadnej reakcji.
Nie wiedziałam, ile czasu minęło, zanim przybyli ratownicy. Jeden z nich natychmiast podszedł do taty, a drugi chwycił mnie za ramiona i próbował odciągnąć do tyłu, ale nie chciałam na to pozwolić. Musiałam być przy nim, nie mogłam go teraz zostawić. Wyrywałam się i krzyczałam, aż usłyszałam głośny huk. Wtedy ucichłam i powoli odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził hałas. Sanitariusz, który do tej pory starał się mnie odsunąć od ojca, wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Tuż za nim leżała roztrzaskana na kawałki komoda, która odkąd pamiętam stała w tym samym miejscu.
Miałam wrażenie, że po mojej głowie przebiegło stado słoni. Zbyt dużo rzeczy działo się na raz. Nie mogłam teraz przejmować się takimi rzeczami. Liczył się tylko i wyłącznie mój tata. Błagalnym wzrokiem spojrzałam na ratownika, który się nim zajmował. Dlaczego przestał?!
Mężczyzna uświadomił sobie, że oczekuję wyjaśnień, więc delikatnie pokręcił głową, unikając mojego spojrzenia.
– Przykro mi, nic nie mogliśmy zrobić.
Tylko tyle wystarczyło, aby mój świat runął.

– Od tego czasu wszystko się nasiliło. Komoda była tylko początkiem. Dzieciaki w szkole mogą być okrutne, dlatego też wiele z nich postanowiło się ponaśmiewać z faktu, że zmarł mi tata. Starałam się to ignorować, ale w głębi duszy życzyłam im jak najgorzej. I wiesz, co się działo? Nagle zaczęli łamać sobie nogi, wpadać pod samochody czy spadali ze schodów. Próbowałam wmówić sobie, że to tylko zbieg okoliczności, ale powoli zaczęło do mnie docierać, że nie może być to dzieło przypadku. To ja jakimś cudem to wszystko powodowałam.
Starałam się odczytać cokolwiek z twarzy Luke’a, ale był kompletnie nieodgadniony. Teraz to on zamilkł.
– Luke… Co to wszystko oznacza? Co jest ze mną nie tak?
Milczał, a cisza, która zapanowała między nami, ważyła tonę. Wpatrywałam się w niego wyczekująco, mając nadzieję chociaż na jakiś pokrzepiający uśmiech, ale cały czas miał tępo utkwiony wzrok gdzieś w przestrzeni.
– Po prostu świetnie – warknęłam, zrywając się z fotela.
– Faith, to nie o to chodzi – powiedział, starając się mnie uspokoić, ale wyszło mu to raczej marnie. – Po prostu nie wiem.
– Nie wiesz czego?
– Nie wiem, co to wszystko może oznaczać. – Rozłożył bezradnie ręce. – Może mój ojciec będzie w stanie…
– Nie! – krzyknęłam natychmiast, sprawiając, że Luke niemal podskoczył. Jak na łowcę, wydawał się mi nader strachliwy. – Nie chcę, żeby wiedział o tym twój ojciec. Oprócz ciebie wie o tym tylko jedna osoba i chcę, żeby tak właśnie zostało.
Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, ze mój pomysł nie do końca przypadł mu do gustu, ale niechętnie mi przytaknął, przez co choć trochę się uspokoiłam.
– Muszę ci jeszcze coś powiedzieć – powiedziałam, znów zajmując miejsce na fotelu. – W nocy, po tym, jak mnie odwieźliście, znów ktoś tu był.
– Kto? – Zmarszczył brwi, po czym oparł łokcie na swoich udach.
– Mam pewność, że on też jest… demonem. To nie pierwszy raz, gdy do mnie przyszedł. On… Był u mnie już kilka razy. Przedstawił się jako Ashton, mówi ci to coś?
– Kompletnie nic. – Pokręcił głową. – Ale wiem kto może nam pomóc… I nie, nie jest to mój ojciec. – Dodał natychmiast, widząc moją reakcję.
– Więc kto?
– Twój tata.
– To żart, prawda? – Czułam się tak, jakbym dostała w twarz. – Właśnie opowiedziałam ci o tym, jak umarł, a ty mówisz, że może nam pomóc? Luke, naprawdę nie jesteś w tym momencie ani trochę zabawny.
– Jestem całkowicie poważny – powiedział, patrząc na mnie z niespodziewaną pewnością siebie. – Faith, to nie będzie dla ciebie łatwe, ale musisz poznać prawdę prędzej czy później. Bycie informatykiem było tylko przykrywką dla Jamesa. Tak naprawdę on też był łowcą, jak ja i mój tata.
Milczałam, wpatrując się w Luke’a pustym wzrokiem. Atmosfera nagle zagęściła się do tego stopnia, że trudno było oddychać. Nie wiedziałam kiedy kubek wyślizgnął się mi z rąk, ale do porządku przywołał mnie dopiero trzask, jaki wydał, uderzając o podłogę.
Myślałam, że zanim w moim życiu pojawiły się demony, wszystko było w miarę uporządkowane. Ignorowałam te wszystkie dziwne zdarzenia i miałam nadzieję, że z czasem to wszystko po prostu minie. Ale teraz… Czułam się, jakby ktoś wyrwał mi serce z korzeniami.
– To niemożliwe – stwierdziłam, potrząsając głową i ponownie zrywając się z miejsca. – Przecież zauważyłabym coś, a tymczasem tata nigdy nie miał w ręku broni!
– Nie wiedziałaś o tym, bo on tego nie chciał – stwierdził, podchodząc do mnie. – Posłuchaj, gdy nasi ojcowie polowali razem, cały czas trenowałem, więc nie mogłem jeździć z nimi, ale podsłuchałem kilka ich rozmów. Richard często mówił o tym, że nie chce, żebyś była zamieszana w nasz świat. Nie zauważyłaś, że często wyjeżdżał w delegacje? Nie wydawało ci się to dziwne?
– To niemożliwe – powtórzyłam, ale tym razem nie byłam tak pewna, jak przed chwilą.
– Znasz prawdę, Faith. Tylko nie chcesz jej przyjąć do wiadomości.
Prawda w tych okolicznościach wydawała się niesamowicie abstrakcyjnym pojęciem. Nagle całe moje życie wydało się jednym wielkim kłamstwem, a osoba, której ufałam najbardziej na świecie, okazała się przez cały czas mnie okłamywać. Myślałam, że znam mojego tatę, a tymczasem okazał się kimś zupełnie innym.
– To wszystko nie zmienia faktu, że nie żyje, więc w jaki sposób miałby nam pomóc? – Starałam się silić na obojętny ton, ale nie byłam w stanie wyeliminować drżenia ust.
–Nie zawsze udaje się nam zabić rzecz, na którą polujemy. O demonach nawet nie ma mowy. Ale twój ojciec zawsze skrzętnie dokumentował każdego spotkanego osobnika. Bardzo możliwe, że w przeszłości już się spotkali. Trzeba tylko znaleźć wszystkie te akta.
Postanowiłam sobie zrobić prezent na urodziny i dodać rozdział akurat dzisiaj. Wy możecie zrobić mi jeszcze lepszy prezent, zostawiając po sobie komentarze :)
#FalloutFF

1 komentarz:

  1. OMG, Świetny!
    Coraz więcej pytań pozostawia każdy rozdział.
    Uwielbiam to ff.
    Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń. :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy